Kilka lat temu znalazłam na Pintereście przepiękny pióropusz indiański i oczywiście (a jak!) zrobiłam taki starszej córce. Był bardzo dziewczęcy, z brokatowymi detalami…Do tej pory baaardzo, bardzo mi się podoba. Pióropusz przetrwał u nas wiele przebieranek, oj wiele!
Zapraszamy Was do świata pewnej małej wróżki. W jej królestwie panuje wieczna zima i szczypta magii. Ale przede wszystkim rządzi tam wyobraźnia i nieposkromiona fantazja. Uwielbiam patrzeć jak dzieci wcielają się w różne role. A karnawał zdecydowanie sprzyja takim zabawom.
Karnawał to idealny czas, by przypomnieć Wam jedną z piękniejszych marek, jakie Kalaluszek miał okazję u siebie gościć. Mowa o maskach Animalesque. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest to rzecz unikalna i niezwykła.
Ostatnio u nas cisza, ale jest to cisza jak najbardziej zamierzona. Po grudniowym zamieszaniu zrobiliśmy sobie chwilę oddechu. Chcieliśmy nacieszyć się rodziną i trochę wynagrodzić starszemu dziecku małą ilość wolnego czasu w ostatnich tygodniach. Ale już jest wszystko na dobrej drodze i wkrótce Kalaluszek wróci ze zdwojoną energią.
Mam nadzieję, że cudownie spędzacie grudniowy czas. Nieważne, czy zdecydowaliście się na wprowadzenie w tym roku kalendarza adwentowego i czy do Waszych dzieci pisze listy elf…
Dziś chciałam Wam pokazać bardzo prostą dekorację świąteczną. Pomysł podsunęła mi Gosia (KLIK). Wystarczy owinąć stare klocki ładnym papierem ( spory wybór znajdziecie tu – KLIK) i tak powstałe paczuszki powiesić na choince.
Są zapachy, które nam dorosłym od razu przywołują świąteczne wspomnienia z dzieciństwa. Tak jest na przykład z pomarańczami. Ale także gałka muszkatołowa, goździki czy cynamon wryły się w pamięć wielu z nas i kojarzą się właśnie ze Świętami.
W naszym kalendarzu adwentowym mamy oczywiście uwzględnione zadanie ( a właściwie zadania) w postaci robienia różnych ozdób choinkowych. Chciałam Wam dziś pokazać jedną z nich.
Jutro zaczyna się cudowny czas adwentowy. Jak już ostatnio wspominałam nie do końca jesteśmy jeszcze gotowi z naszym kalendarzem. Na jutro planujemy podrzucenie córce wiadomości od świątecznego elfa i pisanie listu do Mikołaja. Na niedzielę zaproponujemy dziecku wspólny seans filmowy. Nasze domowe kino gra w ten dzień „Ekspres Polarny”.
Czy zrobiliście już kalendarze adwentowe? Jeśli nie zdążyliście, to się nie przejmujcie. Wciąż nic straconego. Zdradzę Wam moją niedoskonałą, lecz skuteczną metodę. Opracowałam ja trochę niechcący w poprzednich latach. Listopad i grudzień to miesiące wzmożonej pracy w Kalaluszku. Przez to zdarzało się, że nasz kalendarz adwentowy 1 grudnia nie był jeszcze dopracowany.
Nie inaczej sprawa wygląda z Kalaluszkową córeczką. W zeszłe urodziny zażyczyła sobie dekoracje i tort jednorożcem. Przeglądałam wówczas w Internecie inspiracje na przyjęcia z tym motywem. Niestety najczęściej jednorożce „podawane” były w bardzo słodkiej, wręcz trochę przesłodzonej wersji. A mi (tak – mi, bo ja też czasem chciałabym wierzyć w te magiczne stworzenia) marzył się taki zgrabny konik pełen gracji.
Przeglądaliśmy jakiś czas temu zdjęcia z rodzinnego wyjazdu do zoo w Ostrawie. Naszą uwagę przykuło jedno z nich, na którym dostojny lew (a właściwie chyba lwica) patrzy małej dziewczynce w oczy. Taka uchwycona na zdjęciu chwila, kiedy ich wzrok się spotkał. Dziecko odgradza oczywiście od zwierzęcia solidna szyba.
Uwielbiamy grudzień – czas oczekiwania na najpiękniejsze święto w roku. Od kiedy w naszym domu zamieszkały dzieci grudzień nabrał dla nas jeszcze piękniejszych barw. Co roku w tym okresie przygotowujemy naszej starszej córce kalendarz adwentowy. Właściwie to zabieramy się do jego tworzenia już w połowie listopada tak, by mogła od 1 grudnia codziennie otrzymać jakaś niespodziankę.
Mieliśmy ostatnio niezwykłą przyjemność porozmawiać z cudowną francuską ilustratorką – Lucille Michieli. Jej bardzo charakterystyczne rysunki zdobią najpiękniejsze produkty takich marek jak Djeco czy Moulin Roty. Zaparzcie sobie kawę i usiądźcie wygodnie w fotelu. Serdecznie zapraszamy.
Choć słońce jest jeszcze wysoko nad horyzontem, w powietrzu czuć momentami już przeszywający chłód. Pierwsze pożółkłe liście zdążyły już spaść, tworząc szeleszczący pod stopami dywan. Zakładam na siebie mój ciepły, wełniany sweter z milionem kulkowych zmechaceń – nieproszonych przybyszy po ostatnim praniu w zbyt ciepłej wodzie.
Gorące, sierpniowe popołudnie. Godzina szesnasta zwiastuje wyjście Mamy z pracy. Odmierzam czas czekając na nią i skacząc w klasy na jednej nodze. Czemu on się tak dłuży?! Nagle widzę ją! Możemy nareszcie iść! Pięć skrętów w lewo, dwa w prawo i jedno skrzyżowanie dalej już jesteśmy. Dwa nieduże schodki w górę, przed nami raj. W powietrzu unosi się znajomy zapach papieru, tuszu, kredek w drewnianych oprawkach.
Jest rok 2003. Dzień, niczym nie różniący się od pozostałych. Może tylko trochę bardziej wiało na zewnątrz. Sybren przypomniał sobie, jak będąc małym chłopcem uwielbiał zabierać z domu wszystkie swoje auta i budować dla nich ulice, drogi, ba! całe miasta. Czując wiatr rozwiewający włosy i bliskość natury, która była na wyciągnięcie ręki.
Ostatnie dni wakacji dały nam w prezencie kilka bardzo słonecznych dni. Czas długich wycieczek rowerowych (4) z moimi przyjaciółkami i spacerów aż do zmierzchu. Z każdej z nich przywożę ze sobą pół łąki. Mama pyta mnie : „dziecko , a po co ci tyle tych traw ?” a ja po każdej z mych mikrowypraw siadam i rozdzielam pojedyncze egzemplarze roślin, które potem trafią do mojego zielnika. Mam w nim już kwiat fiołka trójbarwnego i chabra bławatka.
C jak cykada, f jak fenek, m jak meduza. Zobaczmy, kto się ukrył pod literą T? To tyranozaur, dwunożny mięsożerca z wielkimi zębami! A pod literą L zamieszkał leniwiec, który dziś chyba nic nie zamierza robić. Kiedy spogląda na mnie z plakatu (2) gepard, wyobrażam sobie jak w mgnieniu oka przecina mój pokój i już jest na drugim końcu miasta. Nie ma sobie przecież w tej dyscyplinie równych! Dudek, konik morski, ważka. Lubię ten mój zwierzyniec bardzo!
Chodźmy do naszego ogrodu! Zasadzimy zioła i kwiaty, które kupiłyśmy wczoraj na targu. W tym kąciku wyrośnie nasturcja, obok niej pachnący groszek i dalie. Tutaj będzie grządka rzodkiewek, a tam w podłużnej donicy wysiejesz swoje marchewki (2).